wtorek, 30 września 2025

Gdy ktoś odchodzi, a Ty zostajesz z całym tym bólem

Nie ma łatwego sposobu, by zacząć ten tekst. Nie ma jednego dobrego zdania, które ukoi to, co się w Tobie dzieje. Ale wiem, że jeśli tu jesteś, to prawdopodobnie siedzisz właśnie z telefonem w dłoni albo z komputerem na kolanach i próbujesz nie zwariować. Próbujesz oddychać. I zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Dlaczego. W czym byłaś gorsza. Co zrobiłaś źle.

A może nie chcesz już tego rozkładać na części. Może po prostu próbujesz przetrwać. Każdą godzinę. Bez jego głosu. Bez tej wiadomości. Bez tej obecności, do której byłaś przyzwyczajona. Nawet jeśli nie było idealnie - było znane. I dawało Ci coś. A teraz nie ma nic. Jest pusto.

Znasz to uczucie, kiedy człowiek się budzi i przez ułamek sekundy nie pamięta, że boli? A potem przychodzi to uderzenie w brzuch. To coś, co ściska gardło. Co sprawia, że robisz wszystko automatycznie, jakby w zwolnionym tempie.

I ten moment, kiedy boisz się, że to już nigdy nie minie. Że to zostanie z Tobą na zawsze.

Rozumiem Cię. Nie dlatego, że wiem wszystko. Ale dlatego, że byłam w tym miejscu. I że rozmawiam z ludźmi, którzy też tam byli. Bo kiedy bolało mnie - też szukałam. Historii. Słów. Kogoś, kto by powiedział: „Ja też tak miałam. I przeszło”.


Znalazłam wtedy różne wpisy. Ludzi, którzy mówili: ,,Nie odeszłam od nikogo. To ja zostałam. Z całym tym ciężarem, który nagle trzeba unieść samemu. Z pytaniami, które budzą się razem ze mną i zasypiają jeszcze długo po mnie. Z niepokojem, który osiada w sercu jak popiół po wielkim pożarze".

poniedziałek, 29 września 2025

Czas na podsumowanie mojego bloga i co dalej?

Minęło już trochę czasu, odkąd 22 maja na Ciepłych Słowach pojawił się ten pierwszy, nieśmiały wpis. Pamiętam ten dzień doskonale - było w nim tyle ekscytacji, ale i nutka niepewności. Czy to ma sens? Czy ktoś to w ogóle przeczyta? Dziś, gdy zbliżamy się do końca września, mogę śmiało powiedzieć: zdecydowanie tak! Czuję ogromną wdzięczność, patrząc na drogę, którą przeszliśmy razem przez te miesiące.

Co działo się przez te miesiące? Krótka podróż sentymentalna

Przez te kilka miesięcy wspólnie odkrywaliśmy moc słów, a każdy kolejny wpis był dla mnie małą cegiełką w budowaniu tej przestrzeni. Rozmawialiśmy o codziennych radościach, które często umykają w pośpiechu, ale które potrafią naładować nasze baterie. Zastanawialiśmy się, jak odnaleźć spokój w zabieganym świecie i jak pielęgnować relacje, które są przecież fundamentem naszego szczęścia. Pamiętacie wpis o potędze uśmiechu i jak potrafi on zmienić czyjś dzień? Albo ten o wybaczaniu sobie i akceptacji własnych niedoskonałości? Każdy z tych tematów był dla mnie ważny, bo wierzę, że słowa mają realną moc - moc by leczyć, inspirować i zmieniać perspektywę. Dzieliłam się z Wami refleksjami, przemyśleniami i inspiracjami, które miały jeden cel: sprawić, by świat wokół nas stał się choć trochę cieplejszy.

Dziękuję, że jesteście! Wasza obecność to moja motywacja

Chcę Wam serdecznie podziękować za każdy komentarz, za każdą wiadomość prywatną, za każde udostępnienie i za każdą chwilę, którą poświęciliście na czytanie moich wpisów. Wasze słowa wsparcia, Wasze historie, a nawet Wasze pytania, które skłaniały mnie do głębszych przemyśleń - to wszystko jest dla mnie nieocenione. To właśnie dzięki Wam Ciepłe Słowa stały się miejscem pełnym pozytywnej energii, wzajemnego zrozumienia i poczucia wspólnoty. To Wasze zaangażowanie dodaje mi skrzydeł i motywuje do dalszego tworzenia. Czuję, że wspólnie budujemy coś wartościowego.

Co przed nami? Nowe plany, nowe inspiracje!

To podsumowanie to absolutnie nie koniec, a wręcz przeciwnie - to nowy początek! Koniec września to dla mnie symboliczny moment, by spojrzeć w przyszłość i zaplanowa kolejne ciekawe treści. Mam już w głowie mnóstwo pomysłów na nowe wpisy. Chciałabym poruszyć tematy związane z budowaniem odporności psychicznej, świadomym życiem w zgodzie z naturą, a także odkrywać z Wami inspirujące historie zwykłych ludzi, którzy swoimi działaniami sprawiają, że świat staje się lepszy. Będę też szukać nowych form, by przekazywać Wam ciepłe słowa - może to będą krótkie serie tematyczne, a może drobne wyzwania, które pomogą nam wspólnie rozwijać pozytywne nawyki?

Zachęcam Was do dalszego śledzenia bloga! Będę regularnie publikować nowe teksty, które, mam nadzieję, nadal będą Wam towarzyszyć w codzienności i inspirować do pozytywnych zmian.

Zostaw swój ślad: Jakie tematy czekają na Ciepłe Słowa?

Na koniec mam do Was prośbę: dajcie znać w komentarzach, jakie tematy szczególnie Was interesują! Co sprawiło, że poczuliście się lepiej po przeczytaniu konkretnego wpisu? O czym chcielibyście przeczytać więcej? Wasze sugestie są dla mnie cenną wskazówką i inspiracją do dalszych poszukiwań. Wspólnie możemy sprawić, że Ciepłe Słowa będą jeszcze bardziej trafiać w Wasze potrzeby.

Chcesz wrócić do starszych wpisów? Zajrzyj do Archiwum!

Jeśli dopiero dołączasz do naszej ciepłej społeczności lub po prostu masz ochotę przypomnieć sobie, o czym pisaliśmy przez te ostatnie miesiące, zapraszam serdecznie do archiwum bloga. Znajdziesz je w pasku bocznym po prawej stronie (lub na dole, w zależności od urządzenia, na którym czytasz). Tam wszystkie dotychczasowe wpisy czekają na Ciebie, pogrupowane miesiącami, gotowe do ponownego odkrycia.

Do zobaczenia w kolejnych wpisach, które, mam nadzieję, przyniosą Wam tyle samo radości, co mnie ich tworzenie!

Z ciepłymi pozdrowieniami i głową pełną nowych pomysłów.


[RazAnielica.RazDiablica]


proszę zostaw komentarz, obserwacje (po prawej stronieguziczek) a może nawet kawkę  


niedziela, 28 września 2025

List do osoby wysoko wrażliwej - z serca, dla serca


Cześć, Kochana,

Chcę zacząć od czegoś, co powinnoś usłyszeć jak najsilniej:
Twoja wrażliwość to dar.
To wyjątkowy talent widzenia świata głębiej, odczuwania więcej, przeżywania intensywniej niż większość ludzi.
Być może czasem masz wrażenie, że ten dar ciąży Ci jak ciężar, że świat wokół jest zbyt głośny, zbyt szybki, zbyt chłodny. Ale to właśnie dzięki temu darowi potrafisz kochać mocniej, rozumieć bardziej, być autentyczna w swojej delikatności.

Jak to jest naprawdę? Historie z życia osób wysokowrażliwych

„Czasem wystarczy jeden nieprzyjemny wzrok, żeby cały dzień stał się ciężki.”
- mówi Asia, która pracuje jako nauczycielka.
Jej ni wypełnione są nie tylko obowiązkami, ale i uważnym obserwowaniem mimiki uczniów, ich nastrojów i gestów. Czasem wystarczy, że ktoś skrzywi się lekko, a Asia

zaczyna się zastanawiać, co zrobiła nie tak, choć nikt tego nie powiedział głośno. Ta niepewność potrafi ją rozłożyć na łopatki.

„Na imprezach czuję się jak w pułapce.
Każdy głośny dźwięk, nieoczekiwany ruch czy dotyk potrafią mnie rozproszyć i zabrać energię.”

- opowiada Michał, który uwielbia spotkania z przyjaciółmi, ale często kończy je szybkim wyjściem.
„Jestem wdzięczny za te chwile, ale wiem, że moje ciało potrzebuje później długiej regeneracji.”

„Długo nie rozumiałam, dlaczego mimika innych ludzi potrafi mnie tak dotknąć.
Jedno spojrzenie, gest lub zmarszczenie czoła potrafiły wywołać lawinę emocji.”

- wspomina Ania, która teraz, dzięki terapii, nauczyła się nazywać te reakcje i rozumieć siebie
Dziś stara się mówić sobie ciepłe słowa i przypominać, że nie wszystko jest jej winą.

Emocje, których nikt nie widzi

Bycie osobą wysoko wrażliwą to jak noszenie wewnętrznego radaru, który wyłapuje każdy niuans  zarówno tych pięknych, jak i bolesnych.
Może to być drobny uśmiech pełen tęsknoty, zaciśnięte usta z ukrytym smutkiem, szybki gest niepokoju.
Dla Ciebie to nie tylko sygnały - to prawdziwe fale emocji, które poruszają serce i ciało.

Często ludzie mówią: „Nie przesadzaj, to nic takiego”.
Ale Ty wiesz, że to nie „nic”. To coś, co czujesz głęboko, coś realnego i ważnego.
Twoje serce bije inaczej - szybciej, mocniej, bardziej czułe na świat.

piątek, 26 września 2025

Bajka o ptaku, który przestał śpiewać

W pewnym miejscu, nie do końca znanym na żadnej mapie, żył ptak. Nazywano go Śpiewakiem. Miał w sobie coś wyjątkowego - śpiewał tak, że drzewa przestawały szumieć, wiatr milkł, a nawet słońce jakby przyświecało wtedy jaśniej. Jego pieśń koiła serca. Ale z czasem coś zaczęło się zmieniać. Zwierzęta zaczęły przychodzić nie po to, by słuchać, ale by wymagać. „Zaśpiewaj coś pogodnego, mam zły dzień!”, „Zrób to ciszej, boli mnie głowa!”, „Po co tak głośno? Po co tak smutno? Po co tak radośnie?”. I z każdą taką prośbą, Śpiewak cichł. Aż w końcu… zamilkł. Długo  siedział na gałęzi, patrząc na innych, którzy śpiewali od niechcenia. Nikt ich nie krytykował. Nikt nie oczekiwał niczego. Po prostu byli. I może właśnie dzięki temu ich śpiew był wolny. Któregoś dnia, gdy wiatr przeszedł przez koronę drzew,Śpiewak westchnął. I zamiast śpiewu… zaczął słuchać siebie. Nie było to głośne. Nie było nawet piękne. Ale było jego. I wtedy zrozumiał - że śpiew nie ma sensu, jeśli trzeba go dopasować do cudzych oczekiwań. Że lepiej milczeć, niż żyć tylko po to, by spełniać cudze potrzeby. Od tamtego dnia śpiewał tylko wtedy, kiedy naprawdę czuł. I nigdy już nie dla wszystkich. 

🌿 Morał: Czasem najpiękniejsza część nas zanika nie dlatego, że ją straciliśmy - ale dlatego, że pozwoliliśmy innym decydować, jaka ma być. I dopiero kiedy uczymy się znowu słyszeć siebie, zaczynamy żyć naprawdę



Jeśli ten tekst dotknął czegoś w Tobie - może dotknie i kogoś innego. Podziel się nim cicho.



zapraszam do zostawienia komentarza, zaonserwowania (po prawej stronie) i postawienia kubka kawy...przy niej najlepiej się pisze  

środa, 24 września 2025

Wszystko przeciwko tobie? Jak przetrwać bez sił

 Życie potrafi przygniatać nas ciężarem, który wydaje się nie do uniesienia. W takich chwilach wszystko staje się zbyt trudne - codzienne obowiązki, rozmowy, a czasem nawet wstanie z łóżka. Jeśli właśnie tak się czujesz, chcę, żebyś wiedziała, że nie jesteś sama.

Kasia przez długie miesiące tkwiła w ciemnym tunelu depresji. Każdy dzień był walką z samą sobą, a wstawanie z łóżka wydawało się zadaniem ponad siły. Pewnego wieczoru, gdy łzy cicho spływały po policzkach, sięgnęła po telefon i napisała do przyjaciółki kilka słów - proste „nie wiem, jak to przetrwać”. Ta krótka wiadomość była dla niej jak

pierwszy promyk światła w mroku, pozwoliła poczuć, że nie jest zupełnie sama.

Marcin po stracie pracy poczuł, że cały świat zadrżał pod jego stopami. W głowie kłębiły się czarne myśli, a przyszłość jawiła się jak mgła. Znalazł jednak chwilę, by wyjść na balkon, zamknąć oczy i po prostu oddychać. Ta minuta ciszy i powolnego oddechu była dla niego jak mała przystań spokoju w burzy chaosu, która szalała w jego głowie.


Ania czuła się tak samotna i przytłoczona, że świat zdawał się dla niej zbyt ciężki do udźwignięcia. Znalazła jednak ukojenie w prostym rytuale - codziennych spacerach z psem, które nie tylko pozwalały jej się poruszyć, ale były też chwilą, dy mogła nie myśleć o problemach, poczuć miękkość trawy pod stopami i ciepło sierści przy sobie.


Paweł w trudnych momentach sięgał po muzykę z dzieciństwa. Dźwięki, które kiedyś towarzyszyły mu w beztroskich chwilach, teraz przynosiły ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. Czasem siadał z zamkniętymi oczami i pozwalał melodii otulić swoje serce, na chwilę zabierając go z powrotem do czasów, kiedy świat wydawał się prostszy.


Magda czuła się przytłoczona samotnością, której nie potrafiła przełamać. Rozmowy z terapeutą przez telefon, choć początkowo trudne i pełne oporu, stały się jej bezpieczną przystanią. W tych cichych chwilach mogła mówić o wszystkim, co nosiła w sobie, a każde słowo przynosiło ulgę i nadzieję na lepsze dni.


Pamiętaj, że w tych najtrudniejszych momentach najważniejsze jest, by dać sobie prawo do słabości. Nie musisz być silna codziennie. Płacz, jeśli tego potrzebujesz, oddychaj głęboko i zatrzymuj się. To nie porażka, to część uzdrawiania.


Nie musisz od razu szukać wielkich rozwiązań - czasem wystarczy mały krok, który da ci poczucie, że nadal masz kontrolę. Możesz napisać kilka słów o tym, co czujesz, albo po prostu pozwolić sobie na chwilę odpoczynku.


Jak powiedział Witold Gombrowicz:

„Kto nie umie cierpieć, nie umie żyć.”


I jeszcze jeden cytat, który dobrze wpisuje się w te chwile:

„Burza przejdzie, a ty zostaniesz silniejsza.”


Daj sobie czas. Przetrwaj ten dzień. Jutro to nowa szansa.



Jeśli ten tekst dotknął czegoś w Tobie - może dotknie i kogoś innego. Podziel się nim cicho.





Dziękuję, że zaglądasz na mój blog 🌿 Jeśli chcesz, zostaw kilka słów w komentarzu albo kliknij „Obserwuj” po prawej stronie. A gdybyś chciał/a postawić mi kawę - zapraszam tutaj: 

poniedziałek, 22 września 2025

Kiedy kobieta staje się swoim własnym rycerzem

Czasem nie widać tego od razu.

Bo przecież wszystko ogarnia.

Zna terminy szczepień, planuje wakacje, pamięta o rachunkach.

Działa. Reaguje. Decyduje.

To ona tłumaczy dziecku świat, a partnerowi - jak się z nim żyje.

Ona wyłapuje napięcia w rodzinie, robi zakupy na święta, naprawia kontakty.

Czasem nawet fizycznie: przykleja listwę, wnosi zakupy z bagażnika, zmienia oponę.

Albo - co jeszcze trudniejsze - sama sobie

naprawia serce.

To właśnie męska energia w kobiecym ciele.

Czym ona jest?

Nie chodzi o płeć.

Nie chodzi o wygląd czy orientację.

Chodzi o jakość energii, z jaką idziesz przez życie.


Męska energia to:

działanie,

decyzja,

logika,

struktura,

cel,

konkret.



Żeńska energia to:

odczuwanie,

intuicja,

obecność,

miękkość,

proces,

relacja.



Każdy człowiek ma w sobie jedno i drugie.

Ale kiedy kobieta za długo działa głównie w męskiej energii - coś zaczyna się psuć.

Nie od razu. Powoli. Po cichu. Od środka.

Jak to wygląda w życiu?

sobota, 20 września 2025

Gdy dziecko staje się niewidzialne. O pokoleniowym głodzie bycia dostrzeżonym

„Dzieci, które nie płakały, bo i tak nikt nie słuchał - dziś mają głos.”

Dla tych, którzy czytają tylko początek:

Jeśli w dzieciństwie często czułaś, że nie masz prawa być sobą - ten tekst może być dla Ciebie lustrem.

Nie jesteś sama. Już nie.

Pamiętam, że kiedyś pomyślałam: „Byłam

grzeczna, pomocna, cicha. A jednak nikt mnie wtedy nie widział naprawdę.”

I dziś, po latach, widzę, że to nie tylko moje doświadczenie.

Wiele osób z mojego pokolenia - i chyba też z tych, które przyszły po nas - nosi w sobie podobne wspomnienie: dzieciństwo, w którym trzeba było być „łatwym w obsłudze”. Nie przeszkadzać. Nie płakać „bez powodu”. Nie okazywać złości. I broń Boże - nie zawracać głowy swoimi emocjami.

Byliśmy obok, a jednak niewidzialni. Widziani jako uczniowie, jako dzieci do wychowania, do nakarmienia, do prowadzenia za rękę - ale nie jako osoby, które coś czują i coś przeżywają.

Nie pytano nas: „Jak ci z tym jest?”, tylko: „Dlaczego się tak zachowujesz?”

Dziś, po rozmowach z innymi dorosłymi dziećmi, widzę, jak bardzo ten głód bycia zauważonym wciąż w nas siedzi. Jak bardzo boli, kiedy ktoś zadaje pytanie, a nie czeka na odpowiedź. Kiedy mówi: „Nie przesadzaj”, zamiast: „Opowiedz mi, co się wydarzyło”.

I jak bardzo to zostaje na całe życie.

Niewidzialne dzieci, które rosną na dorosłych, którzy nie umieją mówić o tym, co ich boli.

Bardzo często, kiedy coś nas gryzie - milczymy.

Układamy na twarzy „jest okej”, bo nikt nie nauczył nas, że można inaczej.

Pamiętam dzień, kiedy wróciłam do domu po trudnym spotkaniu - nic spektakularnego, ale we mnie się wtedy zawaliło pół świata. Nie powiedziałam nikomu. Nie chciałam robić dramatu, nie miałam siły się tłumaczyć.

Ale wtedy znajoma spojrzała na mnie i powiedziała cicho:

„Nie wiem, co się dzieje, ale jakbyś chciała, to jestem.”

Nie dopytywała. Nie wchodziła z butami.

czwartek, 18 września 2025

O tych, którzy trzymają nas przy życiu - nawet jeśli nie wiedzą

Czasem to nie wielkie rzeczy nas ratują. Nie terapie. Nie przeprowadzki. Nie listy „za co warto żyć”.

Czasem to jedno zdanie, rzucone jakby mimochodem: „Dobrze, że jesteś.”

Albo wiadomość: „Myślałam dziś o Tobie. Wszystko w porządku?”

Albo uśmiech. Dotyk na ramieniu. Obecność. Bez ciśnienia, bez prób naprawiania. Ktoś po prostu był. I to wystarczyło.

Często, kiedy naprawdę coś nas gryzie, milczymy. Nie mówimy nikomu. Zaciskamy zęby, uśmiechamy się z automatu i idziemy dalej - jakby nic się nie działo. A w środku - wszystko się wali.

Pamiętam, jak mój mąż trafił do szpitala. Nie mówiłam nikomu, co się dzieje. Nie miałam siły, nie miałam słów. Ale ktoś powiedział mi wtedy coś ciepłego, zupełnie nie wiedząc, że trafił w najczulsze miejsce.

To jedno dobre słowo sprawiło, że trzymałam się mocniej. Że nie puściłam. Że przetrwałam dzień.


Nie zawsze potrafimy o tym mówić. Nawet sobie nie potrafimy przyznać, że to nie my się podnieśliśmy - tylko że ktoś podał nam rękę, zanim runęliśmy zupełnie.

Czasem ta ręka to była przyjaciółka. Albo sąsiadka, która zapytała: „Chcesz herbaty?”

Albo dziecko, które rzuciło się na szyję.

Albo ktoś, kto wrzucił nam na Instagramie zdanie, które trafiło w samo serce.

I ono zostało. I ono przytrzymało.

wtorek, 16 września 2025

Ciepłe słowa, które leczą - o mocy empatii i zrozumienia w relacjach

 „Ludzie zapomną, co mówiłaś. Zapomną, co robiłaś. Ale nigdy nie zapomną, jak się przy Tobie czuli.”

- Maya Angelou

Nie trzeba być psychologiem, żeby kogoś podnieść.

Nie trzeba znać mądrych słów, żeby komuś zrobić dzień.

Czasem wystarczy jedno zdanie. Jedno spojrzenie. Uśmiech, zauważenie, że ktoś jest. I że jest ważny.

Mam znajomą, która gdy widzi mnie przez ulicę, krzyczy z drugiej strony:

„KOCHAM CIĘ!”

Nie zawsze pasuje to do sytuacji.

Czasem nawet trochę się wstydzę, bo ludzie się odwracają.

Ale w środku robi się tak… jasno.

Bo przecież właśnie o to chodzi. Żeby komuś dzień stał się jaśniejszy. Żeby wiedział, że nie jest przezroczysty.


Uwielbiam, kiedy ktoś zauważa, że się uśmiecham. Że dobrze wyglądam.

Albo że coś mi się udało. Choćby najmniejsza rzecz.

To wszystko to są ciepłe słowa, które zostają z nami na długo.

Nawet kiedy dzień robi się trudny.


🌼 Co możesz dziś powiedzieć komuś dobrego?


Nie „ładnie wyglądasz” i nie „jesteś silna”.

Tylko coś, co zostanie w człowieku na dłużej.

Na przykład:


„Jak jesteś, to wszystko robi się trochę spokojniejsze.”


„Ty masz taki rodzaj obecności, który koi.”


„Masz w sobie ciepło, którego ludzie nawet nie umieją nazwać, ale za nim tęsknią.”


„Nie musisz nic robić - Twoje bycie wystarczy.”


„Zawsze wnosisz coś dobrego. Nawet jak milczysz.”


„Nie wiem, czy to wiesz, ale przy Tobie łatwiej się oddycha.”


„Jest w Tobie coś, co przywraca nadzieję. Nawet jeśli o tym nie wiesz.”

niedziela, 14 września 2025

Sztuka wybaczania - jak zrzucić ten ciężar z przeszłości i otworzyć serce

Wiesz co, często w życiu wydaje nam się, że wybaczenie to jakaś słabość, albo że musimy od razu zapomnieć o tym, co nas zabolało. Ale to naprawdę nie tak. Prawdziwe wybaczenie to jeden z najpiękniejszych i najpotężniejszych darów, jakie możemy podarować - przede wszystkim sobie samym. 
To taka głęboka, świadoma decyzja o uwolnieniu się od tego ciężaru żalu, gniewu i urazy, które, choć wydaje się, że kierujemy je na zewnątrz, tak naprawdę zatruwają nas od środka, zabierając spokój.

Wyobraź sobie, że ciągle nosisz ze sobą taki ciężki plecak, wypchany po brzegi kamieniami. Każdy kamień to jakieś bolesne wspomnienie, jakaś niesprawiedliwość, czy taka cicha złość, która w Tobie siedzi i nie pozwala oddychać. Z każdym dniem ten plecak robi się coraz cięższy, prawda? I ten jego ciężar po prostu wysysa z Ciebie energię, zabiera radość i czasem trudno jest nawet swobodnie odetchnąć.

Wybaczanie jest trochę jak stopniowe, delikatne wyjmowanie tych kamieni z plecaka. To nie znaczy, że zapominasz, co się stało, ani że nagle usprawiedliwiasz czyjeś zachowanie. Absolutnie nie. Chodzi o to, żebyś z całą miłością do siebie, świadomie powiedziała: "Nie pozwolę, żeby przeszłość dalej kierowała moim życiem i zasłaniała mi światło." To jest akt współczucia dla siebie, wiesz?

Wybaczanie to proces i co to naprawdę oznacza dla Twojego serca

Ważne jest, żebyśmy rozumiały, że wybaczanie ma naprawdę wiele odcieni. To nie jest magiczne zaklęcie, które sprawi, że nagle wszystko wróci do stanu sprzed zranienia. Absolutnie nie! To wcale nie oznacza, że musisz znowu ufać bezgranicznie, zaprzyjaźnić się na nowo, czy w ogóle utrzymywać kontakt z kimś, kto Cię skrzywdził. Wręcz przeciwnie! Czasem, kiedy zrzucasz ten ciężki plecak, z miłością do siebie, musisz też pozwolić odejść toksycznym relacjom, które były jego częścią. I to jest bardzo, bardzo ważne! To jest akt ogromnej troski o siebie, o swój spokój i takie prawdziwe poczucie bezpieczeństwa.

piątek, 12 września 2025

„Nie byłeś w mojej skórze” - o tym, co zostaje, gdy zostajesz osądzony

Niektórzy z nas byli osądzani od dzieciństwa.
Za to, co powiedzieli.
Za to, co przemilczeli.
Za to, że nie byli tacy, jak trzeba.
Słyszeliśmy: „zawiodłaś”, „przesadzasz”, „mogłaś się bardziej postarać”, ,,mogłaś to inaczej zrobić".
A wszystko w środku krzyczało: Ale nikt nie był wtedy w mojej skórze.
Nikt nie widział, jak bardzo się starałam. Jak bardzo się bałam. Jak bardzo chciałam po prostu być kochana. Jakie miałam możliwości.

Dźwigamy cudze słowa jak plecak z kamieniami.
Osądzanie jest jak nadanie etykiety, której nie da się tak łatwo odkleić.
„Ty zawsze robisz problemy.”
„Z tobą to nigdy nie wiadomo.”
„Taka jesteś.”
,,nie znasz się"

A potem mijają lata - a my nadal nosimy to w sobie, jakby to była prawda.

To boli szczególnie wtedy, gdy robią to najbliżsi - ci, którzy powinni nas znać najlepiej, a widzą tylko fragment.
Jakby oglądali jeden kadr z całego filmu i mówili, że rozumieją całą historię.

🌿 Wyobraź sobie roślinę w za małej doniczce.

Nie rośnie, nie kwitnie, zaczyna usychać.
Ale to nie znaczy, że z nią jest coś nie tak.
Po prostu nikt nie zobaczył, że potrzebuje więcej miejsca.
Więcej światła. Więcej troski.

Z nami jest podobnie.
Czasem to, co inni nazwali „niewdzięcznością” albo „błędami”, było naszym cichym wołaniem o zrozumienie.

 Co robi osądzanie?

środa, 10 września 2025

Kiedy jedno daje wszystko, a drugie milczy - jak znaleźć równowagę w związku?

W niektórych parach jedna osoba jest filarem - wspiera, opiekuje się, stabilizuje, organizuje i dba o poczucie bezpieczeństwa. Druga zaś wydaje się być emocjonalnie wycofana, niezaangażowana albo „niedostępna”. 
Taka nierównowaga może wywołać ogromne zmęczenie, frustrację i poczucie samotności nawet wtedy, gdy rozmawiacie ze sobą.

Co zrobić, gdy rozmowy nie przynoszą efektu?

Psycholożka i terapeutka Małgorzata Kowalska podkreśla:

 „Często problem nie tkwi w tym, że partnerzy nie chcą rozmawiać, ale że komunikują się w sposób, który nie pozwala im się naprawdę usłyszeć. Bez świadomej pracy nad stylem rozmowy, bez empatii i chęci zrozumienia, nawet najlepsze intencje mogą pozostać niewykorzystane.”

Kilka kroków, które mogą pomóc:

1. Przełamać schemat - zmienić sposób komunikacji Terapeuta par, dr Adam Nowak, radzi:„Warto czasem spróbować alternatywnych form komunikacji - pisanie listów, wspólna praca z mediatorem czy terapeutą, a także nauka słuchania bez oceniania. To często pomaga dotrzeć do sedna problemu.”

2. Skup się na sobie i swoich granicach

Psychoterapeutka Anna Wiśniewska zauważa:

„Nie mamy wpływu na to, czy druga osoba się zmieni, ale mamy wpływ na to, jak dbamy o siebie i jak reagujemy. Stawianie zdrowych granic i dbanie o własne emocje to podstawa równowagi.”

poniedziałek, 8 września 2025

Halo ja tu dzwonie

Siedzisz z kimś przy stole. Może to rozmowa z przyjacielem, który właśnie się otwiera. Może mama opowiada Ci coś, czego nie mówiła nikomu od lat. Może to Twoje dziecko, które dziś naprawdę potrzebuje Twojej uwagi.

I nagle: dzwonek telefonu.

Wyciągasz go z kieszeni. "Z domu", myślisz. "Muszę odebrać". Nawet nie tłumaczysz, nie prosisz o chwilę - po prostu znikasz z tej rozmowy. W pół zdania, w pół spojrzenia.

🔁 A teraz wyobraź sobie, że jesteś po drugiej stronie

To Ty jesteś tą osobą, która mówiła coś ważnego. Otworzyła serce. Dzieliła się troską. Może nawet zebrała się na odwagę po miesiącach milczenia. I nagle… rozmówca odbiera telefon. Bez słowa. Bez spojrzenia. Bez: "przepraszam".

I Ty zostajesz - z tą swoją historią w gardle. Niewysłuchaną. Nieważną.

Jak to smakuje?

„Ale przecież to może być coś ważnego!”

Znamy to. W głowie od razu: „a jeśli coś się stało?”, „a jeśli to coś pilnego?”. Czasem to są dzieci. Dom. Rodzina. Głos z przeszłości. Lęk, że coś przeoczymy.

Ale spójrzmy szczerze - ile razy ten telefon naprawdę przyniósł wiadomość, która nie mogła poczekać pięciu minut?

I nawet jeśli to był problem - czy naprawdę byliśmy w stanie coś zmienić, będąc akurat na drugim końcu miasta, w pracy, u lekarza?
Czy nie zrobiliśmy tylko jednej rzeczy: poświęciliśmy osobę obok dla wyobrażonego pożaru?

 „Co jeśli ten telefon to ucieczka?”

sobota, 6 września 2025

Gdy kochasz... a mimo to nie dajesz już rady

Nie chcę dziś pisać lekkiego tekstu. Nie chcę Cię pocieszać, dawać rad w punktach.

Chcę napisać coś, co może nie powinno się pisać na głos.

Ale jeśli tego nie powiem - kto to powie za mnie?

Coraz częściej trafiam na ludzi, którzy żyją w cieniu czyjejś choroby.

Żony, które opiekują się mężami, bo tamci nie

wstają już z łóżka. Mężowie, którzy noszą na sobie cały dom, bo ich partnerka od miesięcy zmaga się z bólem, który nie odpuszcza.

Przyjaciele, dzieci, partnerzy - wszyscy na swoich stanowiskach, codziennie, bez zwolnienia, bez „mam dość”.

I czasem jestem jedną z nich.

A czasem tylko słucham. I każda z tych historii boli tak samo.

Na początku robisz wszystko z miłości. I nadal robisz - tylko że z czasem zaczyna się w Tobie odzywać zmęczenie.

Bo Twoje życie już nie jest Twoje. Bo wszystko się zmieniło, a Ty nie miałaś czasu się zatrzymać i zapytać: co ja w ogóle czuję?


I przychodzi moment, który boli najbardziej.

Nie wtedy, gdy chory jęczy. Nie wtedy, gdy nie śpisz trzecią noc.

Tylko wtedy, gdy w Twojej głowie pojawia się myśl, której nikt nie wypowiada na głos:


„Nie mogę już. Może lepiej, żeby to się wreszcie skończyło…”

czwartek, 4 września 2025

Nie chcę już nic nikomu udowadniać

Nie jestem już tą samą dziewczyną, która kiedyś chciała wszystkim udowodnić, że jest wystarczająco dobra.Pamiętam, jak jako mała dziewczynka starałam się zasłużyć na pochwałę rodziców. Każda dobra ocena, każde posprzątane biurko, pokój, miało być dowodem na to, że jestem „grzeczną córką”
W szkole - miałam być najlepszą uczennicą. W pracy - niezastąpiona pracownica. W małżeństwie - idealna żona. A teraz, jako kierowca autokaru - kobietą w męskim zawodzie, która musi udowodnić, że też potrafi.

Ale czy naprawdę muszę?

Z biegiem lat zrozumiałam, że ta nieustanna potrzeba udowadniania swojej wartości nie prowadzi do szczęścia. Wręcz przeciwnie - prowadzi do wypalenia, frustracji i poczucia, że nigdy nie jestem wystarczająco dobra.

Ale to, czego nie widać na pierwszy rzut oka, to jak ta potrzeba „bycia najlepszą” przejawia się w codziennym życiu. W domu. W codziennych obowiązkach.

Znam to dobrze - dopóki wszystko nie jest idealnie zrobione, nie mogę usiąść. Niezależnie, czy chodzi o posprzątanie, ugotowanie, czy inne domowe obowiązki. Wychowałam się w domu, gdzie nigdy nie było „dostatecznie dobrze”. Moi rodzice mieli zawsze w głowie „można to zrobić lepiej”, „zawsze coś się znajdzie do poprawienia”. To było takie... chore podejście, które zaszczepiło we mnie przekonanie, że moja wartość zależy od tego, czy wszystko wykonam perfekcyjnie. I że nie mam prawa odpoczywać, dopóki nie skończę.

wtorek, 2 września 2025

Nie rozumiem słów, ale czuję - że znów oddycham

Siedziałam wtedy na podłodze w kuchni. Był taki dzień… nijaki. Wiesz, taki, w którym nic nie boli, ale wszystko w środku milczy. Jakby ktoś zgasił światło, ale nie powiedział, gdzie jest włącznik.

Włączyłam jakąś losową playlistę. Nie miałam siły wybierać. I nagle - piosenka w jakimś języku, którego nie rozpoznaję do dziś. Może portugalski. Może grecki. Nie miałam pojęcia, o czym śpiewają.

Ale wiesz co? Wszystko we mnie nagle zadrżało. Poczułam łzy w oczach i... uśmiech. Jednocześnie. Jakby ktoś mnie zawołał po imieniu, chociaż nie zna mojego języka.

I przypomniałam sobie, że nie wszystko trzeba rozumieć, żeby coś poczuć.

Od tamtej pory zaczęłam sobie robić listę.

Takich rzeczy, które ładują mnie od środka - nawet wtedy, gdy nie mam siły mówić.

Nie tych logicznych. Nie „dla zdrowia” czy „bo wypada”.

Tych magicznych. Prywatnych.

- Piosenka, której nie rozumiem, ale cała dusza mi tańczy.

- Pierwszy łyk kawy, kiedy jeszcze wszyscy śpią.

- Zapach książki w bibliotece z dzieciństwa.

- Stare zdjęcia - nawet nie moje - ale w których czuć życie.

- Światło słoneczne na ścianie o 4:42 rano.

- Mój ulubiony dres, który zna już wszystkie moje wersje.

- Mrugające światła pociągu nocą, kiedy nic nie muszę.

- Tańczę w kuchni do piosenki, której nie znam, ale moje ciało ją zna.