poniedziałek, 7 lipca 2025

Dom którego nie było

Wiesz... czasami łapię się na tym, że nie tęsknię za konkretnym miejscem, tylko za uczuciem, którego nigdy nie zaznałam. Za ciepłem, które powinno być oczywistością. Za domem — nie jako budynkiem, ale jako schronieniem, spokojem, ramionami, w które można się wtulić bez słów.Dom mojego dzieciństwa miał ściany, dach i drzwi, był tak duży że mogły by w nim zamieszkać trzy rodziny, ale brakowało w nim tego, co najważniejsze: miłości, czułości, akceptacji i nigdy nie było miejsca by przenocować gości. Nie było rozmów z serca, nie było „jestem z ciebie dumna”, nie było zwykłego „jak się dziś czujesz?”. Było zimno, nawet gdy w kaloryferach buzowało ciepło. 
Było samotnie, nawet w tłumie rodziny. I długo, bardzo długo szukałam tego domu w ludziach. W związkach. W miejscach. Myślałam, że ktoś zbuduje go dla mnie. Że jeśli tylko kogoś pokocham, to on stanie się moim domem. I wiesz co? To nie działa. Dopiero niedawno zrozumiałam coś ważnego: dom to nie jest miejsce, do którego się wraca — to przestrzeń, którą nosi się w sobie. A jeśli go w sobie nie zbudujesz, zawsze będziesz błądzić. Zawsze będziesz szukać, gonić, pragnąć. I nigdy nie poczujesz, że jesteś „u siebie”. Dziś uczę się budować ten dom od nowa. Cegła po cegle. Bez pośpiechu. Z czułością. To dom, w którym mogę płakać i nie być oceniana. W którym śmiech nie musi być grzeczny, a błędy nie są karane ciszą. Dom, w którym mogę być sobą — czasem silną, czasem kruchą. Ale zawsze prawdziwą. I chcę Ci powiedzieć jedno, bo wiem, że to ważne: jeśli też nie miałaś domu, którego potrzebowałaś — masz prawo go sobie stworzyć. Nie jesteś za późno. Nie jesteś za słaba. Masz wszystko, czego trzeba, by zbudować miejsce, w którym wreszcie będzie Ci dobrze.

Morał? Nie każda z nas miała dom, ale każda może nim się stać — dla siebie samej



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz