,,Nie ma groźniejszego człowieka niż ten, który już raz wstał z kolan"
Wiele rzeczy może człowieka złamać.
Jedno zdanie. Jedno wydarzenie. Jedna noc, której nie da się zapomnieć.
Nie zawsze upadek wygląda spektakularnie. Czasem to tylko milczenie. Czasem rezygnacja. Czasem patrzysz w lustro i widzisz kogoś, kogo nie poznajesz.
Ale w środku wiesz: jesteś na kolanach. I wtedy dzieją się dwie rzeczy.
Albo człowiek zostaje tam na długo, zamknięty w ciszy, odrętwieniu, zawieszeniu.
Albo... któregoś dnia, z niczego - z jednego oddechu, jednej myśli, jednego cichego „jeszcze nie teraz” - zaczyna się podnosić.
Nie od razu. Nie z mocą. Nie z krzykiem.
Czasem to tylko lekkie poruszenie palców. Czasem spojrzenie w górę.
Ale od tego się zaczyna.
Ten, kto już raz wstał z kolan, nie zapomina tego dnia.
To się w człowieku zapisuje.
Jak wyglądało światło tamtego ranka. Jak smakowała herbata. Jak bardzo drżały ręce, gdy robił pierwszy krok.
To są chwile, które zmieniają całą resztę życia.
Bo kiedy raz się podniosłeś z miejsca, z którego sądziłeś, że się nie da - już nic nie będzie takie samo.
Taki człowiek nie mówi dużo.
Nie musi.
Nie błyszczy siłą. Bo jego siła nie potrzebuje świateł.
On wie, że przetrwał coś, co mogło go zniszczyć. I nie chodzi o to, że wyszedł bez blizn.
Chodzi o to, że wciąż idzie.
Czasem to matka, która każdego dnia wstaje mimo wyczerpania i układa życie dzieci kawałek po kawałku.
Czasem to mężczyzna, który po stracie wszystkiego podnosi telefon i znowu szuka pracy, z pustym żołądkiem i sercem pełnym strachu.
Czasem to młoda dziewczyna, która wraca z terapii i uczy się znowu ufać sobie.
Czasem to starszy człowiek, który znów wychodzi z domu po długim milczeniu.
To nie są bohaterowie z książek.
To cisi wojownicy codzienności.
Oni już się nauczyli, że nie wszystko da się uratować. Ale prawie zawsze da się zacząć jeszcze raz.
Ich siła nie przychodzi z zewnątrz. Ona jest zbudowana z porażek, błędów, upadków i powrotów.
Dlatego są groźni. Bo są nie do złamania - nie przez to, że się nie łamią, ale przez to, że zawsze się składają z powrotem.
Kiedy spotykasz takiego człowieka, czujesz to.
To nie jego słowa Cię poruszają, ale to, co w nim nie zostało wypowiedziane.
Milczenie, które coś przeszło.
Spojrzenie, które już nie ocenia.
Gest, który mówi: „ja też tam byłem”.
Bo ci, którzy wstali z kolan, nie śmieją się z tych, którzy jeszcze leżą.
Oni siadają obok.
Jeśli teraz leżysz - to nie jest koniec Twojej historii.
To może być moment, którego za jakiś czas nie zapomnisz.
Nie z dumy. Z wdzięczności.
Bo właśnie tu - w tym miejscu, gdzie boli, gdzie się boisz, gdzie nie widzisz wyjścia - zaczyna się powrót.
Cichy. Niepewny. Ale prawdziwy.
A jeśli już stoisz - pamiętaj, co Cię tamtego dnia podniosło.
I podaj tę siłę dalej.
Jeśli ten tekst Ci coś dał - może nadzieję, może ulgę zostaw go komuś, kto też może tego dziś potrzebować. Czasem to jedno zdanie potrafi uratować więcej, niż się nam wydaje
Jeśli masz ochotę, zostaw komentarz - bardzo lubię je czytać.
Możesz też kliknąć „Obserwuj” w bocznym pasku, by nie przegapić nowych wpisów.
A kawę możesz postawić tutaj:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz