wtorek, 2 września 2025

Nie rozumiem słów, ale czuję - że znów oddycham

Siedziałam wtedy na podłodze w kuchni. Był taki dzień… nijaki. Wiesz, taki, w którym nic nie boli, ale wszystko w środku milczy. Jakby ktoś zgasił światło, ale nie powiedział, gdzie jest włącznik.

Włączyłam jakąś losową playlistę. Nie miałam siły wybierać. I nagle - piosenka w jakimś języku, którego nie rozpoznaję do dziś. Może portugalski. Może grecki. Nie miałam pojęcia, o czym śpiewają.

Ale wiesz co? Wszystko we mnie nagle zadrżało. Poczułam łzy w oczach i... uśmiech. Jednocześnie. Jakby ktoś mnie zawołał po imieniu, chociaż nie zna mojego języka.

I przypomniałam sobie, że nie wszystko trzeba rozumieć, żeby coś poczuć.

Od tamtej pory zaczęłam sobie robić listę.

Takich rzeczy, które ładują mnie od środka - nawet wtedy, gdy nie mam siły mówić.

Nie tych logicznych. Nie „dla zdrowia” czy „bo wypada”.

Tych magicznych. Prywatnych.

- Piosenka, której nie rozumiem, ale cała dusza mi tańczy.

- Pierwszy łyk kawy, kiedy jeszcze wszyscy śpią.

- Zapach książki w bibliotece z dzieciństwa.

- Stare zdjęcia - nawet nie moje - ale w których czuć życie.

- Światło słoneczne na ścianie o 4:42 rano.

- Mój ulubiony dres, który zna już wszystkie moje wersje.

- Mrugające światła pociągu nocą, kiedy nic nie muszę.

- Tańczę w kuchni do piosenki, której nie znam, ale moje ciało ją zna.

I wiesz, pomyślałam też o mężczyznach.


Bo oni rzadziej o tym mówią. Ale przecież też mają dni, w których coś w nich gaśnie. Tylko nie krzyczą o tym.

Czasem zamkną się w ciszy. Czasem będą się rzucać w obowiązki. A czasem po prostu... zamilkną.


I może ich nie poruszy piosenka w nieznanym języku. Ale może:


- silnik, który wreszcie działa bez zgrzytu,

- zapach smaru w warsztacie, który zna od lat,

- las o świcie, kiedy wszystko jeszcze śpi,

- kawa pita w ciszy na schodach garażu,

- śmiech jego dziecka, kiedy udaje lwa,

- powrót z pracy i dotyk dłoni, która nie pyta, tylko jest,

- widok, że ktoś za nim stoi, nawet gdy on sam nie wie, co czuje.


Nie wszyscy mężczyźni są tacy sami. Ale wielu z nich potrzebuje poczuć, że nic nie muszą udowadniać, by być ważni. I że ich dusza też zasługuje na ładowanie. Po cichu. Po swojemu.

Bez tłumaczenia.


Niektóre z tych rzeczy są kompletnie bez sensu.

Ale one przypominają mi, że jeszcze tu jestem. Że wciąż coś mnie porusza.

A to wystarcza, żeby się nie poddać.


Kiedyś miałam w sobie pustkę, która nie dała się niczym zapełnić.

Czekałam, aż „coś się zmieni”, „ktoś się odezwie”, „jakoś się ułoży”.

Ale to, co mnie w końcu ruszyło, nie przyszło z wielkich słów.


Przyszło z muzyki, której nie rozumiałam.

Z światła na ścianie.

Z przypadkowego śmiechu.


I od tamtej pory wiem jedno: życie wraca po cichu. Nie zawsze z fanfarami. Czasem z szeptem.


✦ Ciepły impuls do czytelnika


 Może i Ty dziś czekasz, aż znowu coś Cię ruszy.

Może czujesz się odłączony. Pusty. Wygaszony.


To spróbuj czegoś, co nie musi mieć sensu.


Włącz obcą muzykę.

Wyjdź bez celu.

Zapal świeczkę nie po coś - tylko dlatego, że możesz.


Nie wszystko trzeba rozumieć.

Czasem wystarczy, że znów poczujesz.



Zostaw ten tekst tam, gdzie może trafić na czyjeś zmęczone oczy. Może komuś właśnie dziś jest bardzo potrzebny.



zostaw komentarz
Zaobserwuj mojego bloga ( po prawej stronie)
A może uważasz że zasłużyłam na kubek kawki. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz