wtorek, 15 lipca 2025

Żaba

Wyobraź sobie że siedzimy razem w kuchni to moje ulubione miejsce tam powinien być duży stół żeby wszystkich zawsze pomieścić. Twoje dłonie nerwowo zaciskają się na kubku dobrą herbatą. A ja patrzę na ciebie patrzę ci w oczy nie z pogardą ale z troską i z ciepłem.

Kochana moja...Widzę, jak trzymasz się resztką sił. Uśmiechasz się, ale w oczach masz zmęczenie. Takie, którego nikt nie widzi. Taki rodzaj ciszy, który krzyczy. I wiem… czasem wystarczy tylko jedno spojrzenie, by dostrzec, że ktoś już długo niesie ciężar, którego nigdy nie powinien dźwigać sam. I wiem, że jesteś w relacji, która boli bardziej, niż koi.

Że każdego dnia stoisz na granicy – między nadzieją a rezygnacją. I że już nawet nie prosisz, tylko modlisz się, by się nie pogorszyło. I wiem, że boisz się, że jeśli odejdziesz, zostanie tylko pustka. Ale chcę Ci dziś coś powiedzieć... ze spokojem i troską. Chcę, żebyś usłyszała to od kogoś, kto Cię widzi naprawdę. Bez ocen. Bez presji. Nie jesteś trudna. Nie jesteś zbyt wrażliwa. Nie jesteś winna jego chłodu, jego milczenia, jego gniewu. Ty po prostu kochasz... i czekasz, że ktoś Cię zauważy. Że dostrzeże, że jesteś zmęczona byciem silną. Że chcesz być tą, o którą się ktoś zatroszczy, przy której można się schować, a nie ciągle walczyć. A on... on być może nigdy tego nie zobaczy. Bo nie potrafi. Bo nie umie kochać tak, jak Ty potrzebujesz być kochana. Pamiętasz tę przypowieść o żabie? Włożonej do zimnej wody, którą powoli się podgrzewa. Nawet nie zauważa, że robi się za gorąco. I tak właśnie żyjesz. Powoli się gotując. Powoli tracąc siebie. Ale ja Ci mówię – to nie musi tak wyglądać. Masz prawo wyjść. Masz prawo powiedzieć „dość”. Masz prawo przestać walczyć o kogoś, kto nie walczy o Ciebie. Masz prawo wybrać siebie – nie jako egoizm, ale jako akt miłości. Bo jeśli nie Ty, to kto? I wiem, że to trudne. Że boisz się, co będzie dalej. Ale wiesz... wiele z nas przechodziło przez ten ogień. I wyszło. Może poranione, ale silniejsze. Prawdziwsze. Wolne. Ja jestem tu. I będę. By przytulić Twoje serce, kiedy będzie pękać. By przypomnieć Ci, że nie jesteś sama. Że jesteś kochana. Że zasługujesz na miłość, która nie boli. Na dom w czyichś ramionach, a nie pole bitwy. Więc jeśli kiedyś będziesz gotowa – wyciągnij rękę. A ja ją złapię. Bez ocen, bez „a nie mówiłam”, bez pośpiechu. Z sercem. Bo kochana, ja naprawdę wierzę w Ciebie. I wiem, że przyjdzie taki dzień, w którym nie będziesz już tylko toczyć bitwy. Tylko żyć.

Z miłością. Naprawdę. Twoja ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz