To nie kwestia złej woli. To często efekt pokolenia, które nie miało przestrzeni ani wzorców, by mówić o emocjach i rozumieć swoje traumy.
Wychowani w czasach, gdy mówienie o słabościach było wstydem, nauczyli się maskować ból, zamiatać go pod dywan, a często - przerzucać winę na innych.Dlaczego oni tacy są?
W ich młodości nie było psychologii dostępnej jak dziś. „Twardziel” miał być twardy - płacz był oznaką słabości, a przepraszanie było rzadkością. Trauma pozostawała nierozwiązana, a czas wcale jej nie leczył. Przeciwnie - nawarstwiał ją.
Efekt? Osoby po sześćdziesiątce, które nie potrafią przyznać się do błędu, nie rozumieją granic emocjonalnych i ranią - często nieświadomie. Dla dzieci takich rodziców to jednak niczego nie ułatwia.
Typy emocjonalnych mechanizmów obronnych
Z czasem można zauważyć pewne powtarzające się postawy:
Zaprzeczający: „Nigdy tak nie było, coś ci się pomyliło.”
Ofiara: „To ja mam jeszcze ciebie przepraszać?”
Chłodny racjonalista: „Po co drążyć? Życie to życie, nie bajka.”
Przewrażliwiony: „Nie rozumiem, czemu ciągle się mnie czepiasz.”
To nie zła wola. To mechanizmy obronne - wyuczone, utrwalone, niemal nieświadome.
Przykład z życia
Mama mojego znajomego to idealny przykład takiego „muru”. Kiedy coś poszło nie tak, nigdy nie przyznała się do błędu. Zawsze znajdowała winę w kimś innym - najczęściej w nim. Próbował rozmawiać, wyrażać swoje uczucia, ale spotykał tylko mur i ciszę. Dopiero kiedy przestał oczekiwać od niej zmiany i sam zaczął pracować nad sobą, poczuł ulgę. Mama się nie zmieniła, ale on przestał brać wszystko do siebie.
Jak to wpływa na nas - ich dzieci?
Znacie to uczucie?
„Próbujesz spokojnie porozmawiać o przeszłości, a słyszysz: ‘Po co do tego wracasz? Lepiej zapomnieć.’'
Albo mówisz: „To mnie bolało.”, a dostajesz: „Znowu się nad sobą użalasz.”
To potrafi rozłożyć emocjonalnie. Czujesz się niezrozumiany, odrzucony, czasem nawet wyśmiany. Jakby Twoje uczucia nie miały znaczenia, bo przecież „kiedyś było gorzej” i „trzeba było sobie radzić, nie marudzić”.
List do trudnego rodzica (fragment)
Mamo, wiem, że nie miałaś łatwo. Że nikt nie nauczył Cię mówić o emocjach, przyznawać się do błędu, przepraszać. Ale to nie znaczy, że mnie to nie bolało. Że nie potrzebuję dziś czegoś innego niż milczenia i wyparcia. Że nie mam prawa oczekiwać choć jednego: słowa „rozumiem”...
Jak radzić sobie z rodzicami, którzy nie widzą swoich błędów?
✅ Nie wymuszaj zmiany. Im bardziej naciskasz, tym silniejszy opór.
✅ Ustal granice. Jasno komunikuj, co jest dla Ciebie nie do przyjęcia.
✅ Daj przykład sobą. Przepraszaj, przyznawaj się do błędów. Pokazuj, że można inaczej.
✅ Zadbaj o siebie. Szukaj wsparcia u ludzi, którzy Cię rozumieją.
✅ Nie bierz ich reakcji do siebie. To, że nie przepraszają, nie znaczy, że masz rację tracić wiarę w siebie.
✅ Znaj swoją wartość. Nawet jeśli rodzic nigdy jej nie potwierdził.
To nie Twoja odpowiedzialność, by ich uleczyć
To brutalna prawda - ale jednocześnie wyzwalająca. Możesz ich kochać, ale nie musisz nosić ich ran. Możesz ich rozumieć, ale nie musisz się poświęcać.
Jeśli zmiana nadejdzie - super. Jeśli nie - Ty i tak możesz odzyskać spokój. Czasem nie da się mieć idealnej relacji. Ale można nauczyć się żyć tak, by nie bolało aż tak bardzo.
Pytanie do Ciebie, Czytelniku:
👉 Czy też masz rodzica, który nigdy nie przeprasza, wszystko neguje, a rozmowa z nim kończy się ścianą?
👉 Co Ci najbardziej przeszkadza? Czego najbardziej Ci brakuje?
Napisz w komentarzu. Może ktoś inny przeczyta i poczuje się mniej samotny.
Twoje słowa pod postami to dla mnie największa motywacja ❤️ Zachęcam też do kliknięcia przycisku „Obserwuj” po prawej stronie. A jeśli chcesz postawić mi kawę - link znajdziesz tutaj:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz