Czasem, zupełnie niespodziewanie, pojawiają się w naszym życiu ludzie, którzy nie pytają, czy mogą wejść. Po prostu wchodzą - cicho, delikatnie, jakby byli częścią nas od zawsze. Nie muszą znać nas latami. Wystarczy kilka chwil, by czuli nas lepiej niż ci, którzy byli obok przez pół życia.
To nie są zwykli ludzie.
To aniołowie w ludzkich ciałach.
Przychodzą wtedy, gdy najbardziej tego potrzebujemy – choć często jeszcze tego nie wiemy.
Zaczynamy z nimi rozmawiać i nie wiemy, kiedy mówimy już o wszystkim - o radościach, lękach, o tym, co boli i co leczy.
I nawet nie zauważamy, kiedy otwieramy dla nich drzwi swojego świata.
Oni nie naprawiają nas - oni nas widzą.
Nie pytają „dlaczego?”, tylko mówią: „jestem”.
Nie zabierają przestrzeni - dają oddech.
I zostają. Na chwilę. Na miesiąc. A czasem - na zawsze.
Są jak ciepło, którego nie da się opisać słowami.
Są jak przypomnienie, że nie jesteśmy sami, nawet wtedy, gdy wszystko się wali.
I właśnie wtedy, gdy jest trudno, ich obecność staje się cudem.
Cisza z nimi nie ciąży. Milczenie koi. Obecność uzdrawia.
Niech takich ludzi nigdy nam nie zabraknie.
I niech my też potrafimy być takim aniołem – dla kogoś, kto dziś potrzebuje światła.
Bo każdy czasem potrzebuje kogoś, kto po prostu... będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz