poniedziałek, 17 listopada 2025

Żałujemy nie tego, że ktoś odszedł - tylko tego, czego nie zrobiliśmy

Czasem zastanawiam się, ile chwil w życiu przeszło nam między palcami tylko dlatego, że myśleliśmy: „jeszcze zdążymy”.

Jeszcze powiemy. Jeszcze się spotkamy. Jeszcze przytulimy.

Zawsze jest jakieś „potem”. Aż pewnego dnia... już go nie ma.

Nie planujemy straty.

Nie jesteśmy gotowi na to, że ktoś może zniknąć nagle, bez ostrzeżenia, bez rozmowy, bez pożegnania.

A przecież to się dzieje. Codziennie.

I zostaje cisza.

Nie śmierć boli najbardziej. Tylko to, co niewypowiedziane.

Pamiętam taki dzień.

Dzień, w którym dowiedziałam się, że osoba, z którą mogłam porozmawiać, już nigdy nie odbierze telefonu.

A ja… tyle razy miałam ją na myśli. Tyle razy byłam o włos od wiadomości.

I zawsze „jutro”. „Po weekendzie”. „Kiedy będzie lepszy moment”.

Tyle że już nie będzie.


I nie bolało to, że jej nie ma.

Bolało to, że za życia nie usłyszała, że była ważna.

Dlaczego tak często odkładamy wszystko, co najważniejsze?

Bo się boimy, że wyjdziemy na słabych.

Bo duma nie pozwala się zbliżyć.

Bo nie chcemy „zawracać głowy”, „narzucać się”, „psuć atmosfery” rozmowami o emocjach.


A potem życie przerywa te relacje dokładnie tam, gdzie je zostawiliśmy.

I zostajemy z żalem.

Z listą rzeczy, których nie zdążyliśmy zrobić, powiedzieć, poczuć razem.

Nie czekaj więc, aż będzie za późno.

Jeśli mnie kiedyś zabraknie - nie rób wtedy wszystkiego, czego bałeś się zrobić, gdy jeszcze byłam.


Nie pisz mi pięknych słów na pomniku, jeśli nie potrafiłeś powiedzieć ich w oczy, gdy patrzyłam.

Nie przynoś kwiatów, jeśli za życia nigdy nie uznałeś, że warto.

Nie opowiadaj innym, jaka byłam ważna, jeśli w mojej obecności bałeś się być prawdziwy.


Bo miłość nie mieszka w marmurze.

Ona mieszka w telefonie, który można wykonać dziś.

W „przepraszam”, które może paść między jednym oddechem a drugim.

W „jestem”, które ratuje serce, zanim zdąży się złamać.


Może masz w głowie taką osobę.

Taką, z którą coś się urwało.

Taką, którą kochasz po cichu.

Albo taką, która już Cię nie widzi, ale jeszcze słyszy.


Może jest ktoś, kogo unikasz, bo nie wiesz, jak zacząć.

Albo boisz się, że Cię odrzuci.


Tylko wiesz co?

Lepiej spróbować i usłyszeć „nie”, niż milczeć i całe życie zastanawiać się, co by było, gdyby.


Prawda jest taka: nie trzeba wielkich słów, żeby coś zmienić.

Czasem wystarczy jedno zdanie.

Czasem obecność.

Czasem po prostu bycie.


Nie musisz być idealna.

Nie musisz wszystkiego naprawiać.

Wystarczy, że będziesz - zanim będzie za późno.


Nie szukaj mnie potem - w zniczach, w marmurze, w wersach pisanych zbyt późno.


Znajdź mnie teraz.

W rozmowie, która może się wydarzyć dziś.

W geście, który nic nie kosztuje, a znaczy wszystko.

W obecności, która nie potrzebuje wielkich słów - tylko szczerości.


Bo może jutro się wydarzy.

A może nie.


Nie czekaj na lepszy moment.

Lepszy moment to teraz.




Nie czekaj, aż będzie za późno.

- Czy naprawdę musisz coś stracić, żeby zrozumieć, jak bardzo było ważne?
- Dla kogo jeszcze masz niewypowiedziane „przepraszam” albo „kocham”? Zrób z tym coś, zanim będzie za późno.
- Czasem jedno „jestem” znaczy więcej niż tysiąc pożegnań.
- Nie czekaj na żałobę, żeby docenić czyjąś obecność. Zrób to dziś.
- Czy masz w sercu coś, co powinna usłyszeć czyjaś dusza… zanim będzie za późno?
- Największe słowa są proste. I potrzebne. Teraz.
- Nie chowaj czułości do kieszeni. Ludzie odchodzą nagle.

📞 Zadzwoń teraz. Nie czekaj, aż ktoś przestanie odbierać.
💬 Powiedz, co czujesz. Nie kiedyś. Teraz.
❤️ Masz kogoś, kogo dawno nie przytuliłaś? Zrób to. Nie tłumacz się czasem.
⏳ Miłość nie ma „później”. Ma tylko „teraz”.





Twoje słowa są dla mnie bardzo ważne - zostaw komentarz, jeśli masz chwilę. Możesz również dołączyć do grona czytelników, klikając „Obserwuj” w bocznym pasku. A gdybyś chciał/a postawić mi kawę - uśmiechnę się szeroko:  

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nigdy nie jest za późno by coś zmienić

Anonimowy pisze...

Jakiś czas temu prowadziłam tą zasadę w życie i staram się jej pilnować

Terytorium Neutralne pisze...

To taki paradoks, że wciąż spieszymy się nadmiernie, jakbyśmy mieli z niczym nie zdążyć, a jednocześnie odkładamy w nieskończoność to, co najważniejsze.

Prześlij komentarz