Możesz być w wieloletnim związku i czuć się bardziej samotna, niż kiedykolwiek byłaś sama. Możesz mieszkać pod jednym dachem, spać w jednym łóżku, wspólnie wychowywać dzieci i płacić rachunki - a jednocześnie czuć, że jesteście dla siebie obcymi ludźmi. Współlokatorami, którzy kiedyś się kochali.
Na zewnątrz wszystko wygląda normalnie. Na rodzinnych zdjęciach uśmiechacie się we właściwych momentach. Znajomi mówią: „fajna z was para”. Nikt nie widzi, że za tą fasadą jest tylko emocjonalny chłód. A ty? Ty nie masz siły, a może już nawet odwagi, żeby nazwać to po imieniu. Bo jak przyznać na głos, że najważniejsza relacja w twoim życiu stała się źródłem twojej największej samotności?
To nie brak partnera. To brak domu w drugim człowieku.
Samotność we dwoje boli inaczej. To nie jest tęsknota za kimś, kogo nie ma. To żałoba po kimś, kto siedzi obok ciebie. To ból po stracie bliskości, która przecież kiedyś była. Pamiętasz ją. Była w jego spojrzeniu, w tym, jak szukał twojej dłoni pod stołem, w rozmowach do trzeciej nad ranem, kiedy snuliście plany na przyszłość, która miała być wspólna.
Dzisiaj wasz dom stał się hotelem, a wy gośćmi w osobnych pokojach. Mijacie się na korytarzu, wymieniacie uprzejmości i informacje logistyczne. Kto odbierze dzieci? Co na obiad? Trzeba zapłacić rachunek. Wasz język, kiedyś pełen czułości i kodów znanych tylko wam, został okrojony do minimum niezbędnego do przetrwania.
A najgorsza jest ta obojętność. Ten moment, gdy zdajesz sobie sprawę, że on już nawet nie próbuje. Jakby ktoś zgasił światło w waszym wspólnym pokoju i wyszedł, nie sprawdzając, czy w ogóle w nim jeszcze jesteś.
Ciche alarmy, których nikt poza tobą nie słyszy
Ta samotność nie pojawia się z dnia na dzień. Ona skrada się powoli, wysyłając sygnały, które na początku ignorujesz.
Rozmowy stają się transakcją. Mówicie o tym, co „trzeba załatwić”. Lista zadań zastąpiła dzielenie się emocjami. Ostatni raz, gdy pytał, co naprawdę u ciebie słychać, był tak dawno, że już nie pamiętasz.
Jesteś „tą, która analizuje”. Gdy próbujesz się otworzyć, powiedzieć o swoich lękach lub potrzebach, natychmiast pojawia się mur. Słyszysz: „Znowu zaczynasz?”, „Nie przesadzaj”, „Szukasz problemu”. Twoje emocje są traktowane jak kłopot, który trzeba szybko zamieść pod dywan.
W ważnych chwilach jesteś sama. Awans w pracy, choroba mamy, twój mały osobisty sukces albo wielka porażka - on jest obok, ale jakby go nie było. Emocjonalnie nieobecny. Nie ma w nim ani twojej radości, ani twojego smutku.
Czujesz się niewidzialna. Poruszasz się po domu jak duch albo element wyposażenia. Jesteś, ale nikt cię nie dostrzega. Twoja nowa fryzura, zmęczenie na twarzy, łzy w oczach - wszystko to przelatuje niezauważone.
Dotyk stał się wspomnieniem. Nie ma spontanicznych przytuleń w kuchni, muśnięcia dłoni na spacerze. Seks, jeśli w ogóle jest, stał się mechaniczny. To czynność, a nie spotkanie. Brakuje w nim najważniejszego - intymności.
Zaczynasz myśleć, że to z tobą jest coś nie tak. Patrzysz na inne pary i czujesz ukłucie zazdrości. Myślisz: „może ja za dużo wymagam?”, „może jestem zbyt wrażliwa?”, „może powinnam po prostu odpuścić?”. To samotność szepcze ci do ucha, że to twoja wina.
Głosy zza ściany ciszy. Czy słyszysz w nich siebie?
To nie są historie z filmów. To fragmenty życia kobiet takich jak ty. Może w którejś z nich odnajdziesz echo własnych uczuć.
Historia Anny, 38 lat: „Najgorzej było w moje urodziny. Zorganizowałam małe przyjęcie dla znajomych. Mój mąż był idealnym gospodarzem - uśmiechnięty, dowcipny, dolewał gościom wina. Wszyscy mówili: ‘ale masz cudownego faceta’. Nikt nie widział, że przez cały wieczór nie zamienił ze mną ani jednego słowa, nie objął mnie, nie zapytał, jak się czuję. Kiedy goście wyszli, po prostu poszedł spać. Zostałam sama z brudnymi naczyniami i poczuciem, że jestem tylko elementem scenografii w jego idealnym życiu.”
Historia Kasi, 42 lata: „Przez pół roku walczyłam o duży projekt w pracy. Kiedy w końcu go wygrałam, byłam przeszczęśliwa. Weszłam do domu, krzycząc od progu: ‘Udało się! Dostałam ten kontrakt!’. On podniósł wzrok znad laptopa i powiedział tylko: ‘Aha, super. Pamiętasz, żeby kupić chleb?’. W jednej sekundzie cała moja radość zgasła. Poczułam się, jakbym dostała w twarz. Moje największe zawodowe osiągnięcie było dla niego mniej ważne niż bochenek chleba.”
Historia Ewy, 32 lata: „Mamy małe dziecko. Wiem, że to trudny czas. Ale kiedy mały wreszcie zaśnie, a ja marzę tylko o tym, żeby się do niego przytulić i pomilczeć razem, on zakłada słuchawki i włącza grę. Mówi, że to jego jedyny relaks. A ja? Ja siedzę obok i czuję się jak powietrze. Jakby jego potrzeba ucieczki od rzeczywistości była ważniejsza niż moja potrzeba bycia z nim w tej rzeczywistości. Przestałam już prosić.”
Dlaczego to tak cholernie boli? Bo opłakujesz coś, co wciąż żyje.
Największy ból tej sytuacji polega na tym, że pustka pojawiła się w miejscu, które miało być twoją najbezpieczniejszą przystanią. Wasz związek był kiedyś ogrodem, o który dbaliście oboje. Dziś zarósł chwastami milczenia i niedopowiedzeń. A ty stoisz pośrodku i zastanawiasz się, czy masz jeszcze siłę, by zacząć go pielić w pojedynkę.
To nie jest zwykłe życie. To wegetacja. Współistnienie zamiast współodczuwania. A najtrudniejsze jest to, że nie wiesz, jak przeżyć żałobę po związku, który formalnie wciąż istnieje. Jak opłakać stratę kogoś, kto codziennie rano pije kawę przy tym samym stole?
A przecież próbowałaś. O tak, próbowałałaś.
Mówiłaś szeptem. Prosiłaś. Inicjowałaś. A może nawet krzyczałaś ze łzami w oczach, rzucając w ścianę ostatecznymi argumentami. I za każdym razem ten sam rezultat: jego milczenie, jego wycofanie, a u ciebie poczucie winy. To ty jesteś „tą, która robi problem”. To ty „niszczysz spokój”.
Więc w końcu przestałaś. Dla świętego spokoju. Ze zmęczenia. Z braku nadziei. Poddałaś się. Pogodziłaś się z ciszą, bo jest mniej bolesna niż kolejne odbicie się od ściany. Bo zrozumiałaś, że najgorsze w samotności nie jest to, że nikogo nie ma. Najgorsze jest bycie z kimś, kto sprawia, że czujesz się absolutnie sama.
Kłamstwa, które sobie opowiadamy, żeby przetrwać
Żeby znieść tę ciszę, zaczynamy tworzyć historie, które pozwalają nam trwać. Sprawdź, czy któraś z nich nie brzmi znajomo:
„Inni mają gorzej”. Porównujesz się do koleżanki, którą mąż zdradza, albo do tej, której partner pije. Twoja emocjonalna pustka wydaje się przy tym luksusem.
„Przecież jest dobrym ojcem/człowiekiem”. Racjonalizujesz. Skupiasz się na jego zaletach, które nie mają nic wspólnego z waszą relacją. Tak, może i jest świetnym tatą, ale to nie sprawia, że przestajesz być samotną kobietą.
„To tylko taki etap”. Dzieci są małe, dużo pracy, kredyt. Mówisz sobie, że kiedyś będzie lepiej. Ale ten „etap” trwa już miesiące, a może lata.
„Miłość po prostu tak wygląda po latach”. Wmawiasz sobie, że motyle w brzuchu są dla nastolatków, a dorosłe życie to logistyka. Tylko dlaczego czujesz taki smutek, widząc starszą parę trzymającą się za ręce?
To są tylko tarcze obronne. Pozwalają przetrwać kolejny dzień, ale nie rozwiązują problemu. Jedynie go pogłębiają.
Pytania, które bolą, ale mogą otworzyć oczy
Zatrzymaj się na chwilę. Bądź ze sobą brutalnie szczera.
Kiedy ostatnio rozmawialiście o czymś więcej niż o planie dnia? Kiedy śmialiście się razem do łez?
Czy powiedziałaś mu wprost: „Czuję się przy tobie potwornie samotna”? Nie z pretensją. Ze spokojem i bólem.
Czy masz wrażenie, że on wie, kim jesteś dzisiaj? Co cię cieszy, co cię przeraża, o czym marzysz? Czy on w ogóle jest tego ciekawy?
A ty? Czy ciebie jeszcze ciekawi on?
Co cię przy nim trzyma? Nadzieja, że coś się zmieni, czy paraliżujący lęk przed rozstaniem i samotnością?
To są najtrudniejsze pytania na świecie. Ale lepiej zadać je sobie teraz, niż obudzić się za pięć lat w tym samym łóżku, czując się jeszcze bardziej pusta, zmęczona i obca.
Co możesz zrobić dla SIEBIE? Zacznij od jednego kroku.
Nie dam ci złotej recepty, bo ona nie istnieje. Ale chcę ci powiedzieć jedno: przestań gasić samą siebie, żeby jemu było jaśniej. Twoje uczucia są ważne. Twoje potrzeby są kompasem.
Przestań udawać. Przed samą sobą. Dziś, teraz, przyznaj: „Jestem w tym związku samotna i to mnie niszczy”. Nazwanie tego to pierwszy, gigantyczny krok. To odzyskanie kontaktu z samą sobą.
Odnajdź SIEBIE. Gdzie się podziałaś w tym wszystkim? Zanim podejmiesz jakiekolwiek decyzje o związku, odnajdź siebie. Wróć do pasji, którą porzuciłaś. Zadzwoń do przyjaciółki, z którą zawsze mogłaś być w 100% sobą. Idź sama na długi spacer. Zapisz swoje myśli w dzienniku. Zrób cokolwiek, co sprawi, że znów poczujesz, że istniejesz jako odrębna osoba, a nie tylko jako część tej „pary”.
Porozmawiaj - jeśli masz siłę. Jeśli czujesz, że jest jeszcze o co walczyć, przygotuj się do rozmowy. Spokojnej, bez oskarżeń. Użyj komunikatu „ja”: „Ja czuję się niewidzialna, kiedy…”, „Boli mnie, gdy…”, „Tęsknię za…”. Jeśli on znowu postawi mur - będziesz miała kolejną odpowiedź.
Poszukaj wsparcia na zewnątrz. Czasem nie da się tego udźwignąć samej. Terapia indywidualna może pomóc ci zrozumieć swoje uczucia i potrzeby. Terapia dla par może być ostatnią deską ratunku dla was. Grupa wsparcia dla kobiet może pokazać ci, że nie jesteś sama.
To nie Twoja wina.
Chcę, żebyś to usłyszała głośno i wyraźnie: To, że czujesz się samotna w związku, nie jest dowodem na to, że jesteś wadliwa, roszczeniowa czy że za dużo wymagasz.
To dowód na to, że jesteś człowiekiem. Żywą, czującą istotą, która do życia potrzebuje bliskości, uwagi, czułości i poczucia bycia ważną dla kogoś. To podstawowe potrzeby emocjonalne, a nie fanaberie.
Masz prawo ich pragnąć. Masz prawo o nie prosić. I masz absolutne, niezbywalne prawo, by powiedzieć: „Nie chcę tak żyć”.
Twoje uczucia są ważne. Twoje potrzeby są ważne. Ty jesteś ważna.
Zrób dziś dla siebie jedną małą rzecz. Tylko dla siebie. Kup sobie kwiaty. Idź na kawę sama. Włącz piosenkę, którą kochałaś, zanim go poznałaś. Przypomnij sobie, kim jesteś bez niego. To pierwszy krok.
Samotność we dwoje boli bardziej niż bycie samemu. Bo człowiek traci nadzieję tam, gdzie najbardziej jej potrzebował.
Dziękuję, że zaglądasz na mój blog 🌿 Jeśli chcesz, zostaw kilka słów w komentarzu albo kliknij „Obserwuj” po prawej stronie. A gdybyś chciał/a postawić mi kawę - zapraszam tutaj:

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz