Są takie dni, kiedy cisza boli bardziej niż najgłośniejszy krzyk. Dni, w których powietrze jest gęste od wspomnień, a serce zdaje się kruszyć przy każdym oddechu. Właśnie dziś taki dzień – dzień, w którym czuję brak kogoś, kogo kochałam najmocniej.
Odszedłeś. Cicho, tak jak żyłeś. Bez pożegnania, bez słów. Zostawiłeś po sobie wszystko - ślady w mojej codzienności, w moich gestach, w słowach, które mówię nieświadomie, bo przecież wiele z nich nauczyłam się właśnie od Ciebie.
Są chwile, w których nie wiem, jak mam iść dalej. Ale zaraz potem przypominam sobie Twój śmiech. Twój spokój. Twoje „wszystko będzie dobrze”. I wtedy wiem, że choć nie widzę Cię już oczami - widzę sercem.
Miłość nie kończy się w chwili śmierci. Ona zostaje. Żyje we mnie, w tym blogu, w każdej modlitwie szeptanej przed snem. Jesteś częścią mojego światła i siły. Czasem myślę, że gdy uśmiecham się przez łzy, to Ty trzymasz mnie za rękę.
Piszę ten wpis z głębi serca - dla wszystkich, którzy tęsknią. Dla tych, którzy zbyt wcześnie musieli się pożegnać. Dla dusz zmęczonych żałobą i dla tych, którzy wciąż szukają światła w ciemności.
Pozwól sobie na łzy. One są dowodem miłości. Ale też pamiętaj – tam, gdzie była prawdziwa więź, nie ma końca. Tylko inna forma obecności. A może... jeszcze głębsza.
Teraz jest ciszą, w której Cię słyszę. Światłem, w którym Cię widzę. Wspomnieniem, które czasem boli, ale częściej daje siłę.
Jeśli to czytasz i też kogoś straciłaś - przytulam Cię mocno. Nie jesteś sama. Czas nie goi ran, ale uczy z nimi żyć. Uczy nas nosić w sercu tych, którzy odeszli, tak jakby nigdy naprawdę nie przestali być blisko.
Dziś pozwalam sobie na łzy. Jutro może znów się uśmiechnę. Ale zawsze będę pamiętać.
Z miłością,
Anielica
To prawda ból nie mija, uczymy się z nim żyć . Dziękuję Ci za ten wpis ❤️
OdpowiedzUsuń